logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 1 niedziela zwykła - Chrzest Pański

Owoce chrztu
Ks. Tomasz Raćkos SDS 2004-01-11
Iz 42,1-4.6-7; Dz 10,34-38; Lk 3,15-16.21-22
Wśród wielu informacji, jakie za pośrednictwem środków społecznego przekazu dotarły do nas w minionym tygodniu, była relacja z niecodziennej uroczystości chrztu, jaki miał miejsce w południowej Anglii, w ubiegły czwartek. Był to chrzest brytyjskiego, największego w świecie statku pasażerskiego, którym będzie mogło równocześnie podróżować blisko 4000 osób. „Pasażerski gigant” został ochrzczony przez królową brytyjską Elżbietę II i otrzymał imię „Queen Mary 2”, a w najbliższy poniedziałek,12 stycznia, wyruszy w swoją pierwszą transoceaniczną podróż do wybrzeży Florydy.
 
Ale „chrzest” nawet największego okrętu świata, chociażby najbardziej nagłośniony w mediach, jest tylko zewnętrzną uroczystością, której efektem jest tylko nadanie imienia kolejnej pływającej jednostce.
Dziś natomiast we wszystkich świątyniach poruszany jest również temat CHRZTU. Chrztu, który mimo skromnych okoliczności, swoimi owocami przerasta, znacznie i nieporównywalnie, nawet najbardziej pompatyczną uroczystość.
 
W niedzielę chrztu Jezusa, zupełnie podobnie jako w niedawnym okresie adwentu, zostajemy zaproszeni na wody Jordanu. Kilka tygodni temu udaliśmy się tam w naszych biblijnych rozważaniach, by usłyszeć „głos” proroka „wołającego na pustyni”. Później mieliśmy okazję przyjrzeć się rzeszom ludzi, które przyszły nad Jordan, aby słuchać Jana Chrzciciela i zanurzając się w wodach rzeki, przyjąć chrzest oczyszczający z grzechów.
 
Dziś po raz kolejny czytamy ten sam fragment Ewangelii, by tym razem wsłuchać się w dialog między człowiekiem a Bogiem. Tamten dialog nad Jordanem – rzeką przecinającą całą Ziemię Obiecaną i zarazem wszystkie stronice Biblii – jest w gruncie rzeczy niezwykłym spotkaniem i objawieniem się ludziom samego Boga.
 
Bohaterem odczytanej w czasie liturgii Ewangelii, a zarazem reprezentantem ludzi i ludzkiego rozumowania jest prorok Jan. Posługując się sformułowaniami Starego Testamentu, maluje on przed swoimi słuchaczami obraz Mesjasza, który „nadchodzi”, który jest „pełen mocy”, który przewyższa ludzi swoją godnością, który ma boską władzę oczyszczania „ogniem i Duchem”. Wszystkie te określenia odpowiadają ludzkiej wyobraźni o potędze, o królestwie i o wielkości. Były to określenia przypisywane od wieków oczekiwanemu Mesjaszowi. Ale, jakże bardzo musiał być zaskoczony Jan, kiedy zobaczył przed sobą Jezusa – Mesjasza? Jak bardzo musiał zdziwić się prostotą okoliczności, w jakich Jezus-Mesjasz przyszedł do niego.
 
W tamtym momencie inicjatywę dialogu przejął Bóg. Bo, „kiedy otworzyło się niebo”, „kiedy Duch Święty zstąpił na Jezusa”… W momencie tego niezwykłego chrztu, ludzkość reprezentowana przez Jana Chrzciciela mogła usłyszeć Boże orędzie, zawierające się w jednym zdaniu: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
A zatem, ten Jezus, który przyszedł na świat w ludzkiej rodzinie; narodził się w prymitywnych warunkach pasterskiej groty; wychował razem z innymi dziećmi w Nazarecie, równocześnie jest kimś niezwykłym, a swoją godnością przewyższa nawet najśmielsze ludzkie wyobrażenia o królewskiej potędze. On jest nie tylko Królem, ale Synem samego Boga!
 
Ta prawda o  bóstwie i człowieczeństwie Jezusa, publicznie objawiona przez Boga nad Jordanem, znacznie przerosła ludzką wyobraźnię i ludzkie możliwości poznawcze. Potrzeba było kolejnych dni, długich miesięcy, a nawet lat wędrówki, nauczania, licznych uzdrowień, cudów rozmnożenia chleba, wskrzeszania umarłych...
 
A wreszcie wielkiego cierpienia, osamotnienia i okrutnej niewinnej śmierci Jezusa na Kalwarii. I dopiero tam, stojąc pod krzyżem, na którym Jezus umarł z miłości do ludzi, reprezentujący nas rzymski żołnierz, uznał prawdę tych słów, które rozległy się wcześniej nad wodami Jordanu: Setnik, wpatrzony w zmaltretowane ciało Jezusa, powiedział o Nim: „Prawdziwie, ten był Synem Bożym” (Mt 27,54).
Nasuwa się tu pytanie: ile musi upłynąć czasu, ile lat? Ile musi wydarzyć się cudów w moim życiu, abym uznał wielkość i znaczenie mojego chrztu?
 
Bo chrzest, który przyjęliśmy najczęściej jeszcze w dzieciństwie, to nie tylko „uroczysty rytuał, okazja do rodzinnego spotkania albo element rodzinnej czy narodowej tradycji”. Chrzest, to nie kwestia zwyczaju, przez który człowiek otrzymuje własne imię wpisane do metryki i dokumentów. Chrzest każdego człowieka objawia pełną prawdę o nim. Jest wydarzeniem nadprzyrodzonym, chwilą spotkania człowieka z Bogiem. W momencie chrztu, nie tylko otrzymujemy imię; nie tylko zostajemy uwolnieni z niewoli grzechu; nie tylko jesteśmy na zawsze włączeni do grona uczniów Jezusa; ale przede wszystkim CHRZEST, w historii naszego ziemskiego i wiecznego życia, jest tym momentem, w którym Bóg nad każdą i każdym z nas wypowiada swoje orędzie:
Piotrze, Andrzeju…, Mario, Anno… Ty jesteś moim umiłowanym dzieckiem!
To właśnie do nas ludzi ochrzczonych św. Paweł już blisko 2000 lat temu pisał:
Wszyscy dzięki wierze jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa” (Ga 3,26-27).
 
Przyjęty sakrament chrztu, nie tylko uwolnił nas od grzechu pierworodnego, ale przed wszystkim wypełnił nas Bożą mocą, nadprzyrodzonym łaską, światłem Ducha Świętego i tak uzbrojeni płyniemy po wodach życia, walcząc z pieniącymi się bałwanami często przeciwnych fal i unikając wirów niebezpieczeństw.
Zapewne większość z nas nie pamięta momentu swojego chrztu, być może nie zachowały się z tamtego wydarzenia żadne pamiątki ani fotografie. Z pewnością na naszym chrzcie nie było monarchów, urzędników ani dziennikarzy. Być morze nie asystowały nam kamery ani nie pisały o tym wydarzeniu żadne gazety...
 
Ale jednego możemy być pewni. Na moim chrzcie obecny był Bóg, największy z królów, Pan i Stwórca wszechświata. To on nazwał mnie po imieniu i wyprawił mnie  w życiowy rejs. Rejs, którego celem nie są wybrzeża Florydy, ani porty pełne bogactwa, przepychu, sławy i sukcesów. Celem mojego życiowego rejsu jest Niebo, to tam znane jest moje imię i tam jestem oczekiwany.
Dlatego dziś, w niedzielę Chrztu Pańskiego, jako ludzie ochrzczeni możemy życzyć sobie nawzajem, abyśmy szczęśliwie i bezpiecznie, wszyscy dopłynęli do portu, do bram Nieba. Amen.
 
Ks. Tomasz Raćkos SDS