logo
Pitek, 29 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 5 Niedziela Wielkiego Postu

Tajemnica nieprawości
Ks. Jacek Wawrzyniak SDS 2007-03-25
Iz 43,16-21; Flp 3,8-14; J 8,1-11
Dzisiejsza perykopa ewangeliczna ukazująca Chrystusa przebaczającego kobiecie cudzołożnej zachęca nas do refleksji nad naszym grzechem.
„Nolo peccar -- nie chcę grzeszyć” - to było ulubione zdanie naszego Ojca Założyciela Franciszka od Krzyża Jordana. Nienawidził on grzechu i czuł do niego wstręt w głębi duszy. „Grzeszyć, cóż to za gorzka sprawa! O godne potępienia grzechy! Jak łatwy jest do nich dostęp i jak trudno uwolnić się od nich” (DD I 33,3).  Był stanowczy i bezpardonowy w walce z grzechem, który uważał za największego wroga na drodze do świętości. Z wielką wyrozumiałością i miłością napominał siebie i swoich współbraci: „Mogło się zdarzyć, że zgrzeszyliśmy, ale w grzechu nie trwajmy, lecz zaraz znowu poprawmy się!”. 
 
Największym grzechem dzisiejszych czasów, jest to, że ludzie zaczęli tracić poczucie grzechu (Pius XII). A przecież grzech jest największym nieszczęściem człowieka, jakie mogło go spotkać. A grzech ciężki jest buntem przeciw Bogu, jest obrazą Boga i Jego ohydną wzgardą. „Jest samobójcą ten, -  pisał w dzienniku Jordan – kto dopuścił się grzechu” (DD 33, 2). Jeżeli nie rozumie się czym jest grzech, to wtedy bez znaczenia jest podłość, zło, niesprawiedliwość, zbrodnia. Nie rozumie się sponiewieranej przez dzieci matki, oszukanej przez chłopaka dziewczyny. Uznaje się, ze można kraść, obmawiać, rzucać oszczerstwa. Jeżeli obojętny jest człowiekowi grzech, to nie wzruszy go męka i śmierć Chrystusa. A za co On cierpiał? Na pewno nie za to, ze dobrze czynił, ale za nasze grzechy. Wielu ludzi po obejrzeniu filmu „Pasja” – Mela Gibsona, nawróciło się. Potrzebny był taki mocny obraz, aby zrozumieli, że za nich, z miłości, na przebłaganie za nasze grzechy tak cierpiał. Jedna dziewczyna wychodząca obok mnie z kina powiedziała: „Nie wiedziałam, że Gościu tak cierpiał…”.
 
Skąd grzech się wziął, kto go spowodował? Otóż historia grzechu jest tak stara, jak historia ludzkości. Pierwszym grzechem był bunt aniołów. Bóg bowiem nie chciał, by byli oni Jego niewolnikami, ale przyjaciółmi. Postanowił, aby aniołowie sami wybrali służbę Jego Majestatowi, a przez to swoje szczęście. Chciał, aby sami odpowiedzieli na bezmiar łaski, jaki im wyświadczył, gdy ich wywiódł z nicości, tak hojnie ich obdarzając i tak blisko stawiając siebie. Wtedy właśnie Lucyfer rzekł w swoim sercu: „Wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Zasiądę na Górze Obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego" (Iz 14,13-14). To była szatańska pycha, która w jednej chwili sprawiła, że z anioła stał się szatanem.
 
Drugi raz tragedia grzechu pojawia się u kolebki ludzkości. Kiedy Bóg stworzył człowieka na swój obraz i na swoje podobieństwo. I dał człowiekowi mieszkanie w raju, gdzie miał zażywać szczęścia z obcowania i zjednoczenia z Bogiem. Człowiek miał tylko być posłuszny Bogu. I w tym celu człowiekowi w raju dał Bóg przykazanie, które miało być próbą wierności i miłości. „Z każdego drzewa rajskiego jedz – powiedział Bóg – ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2,17).  Człowiek nie umiał ocenić swego wyniesienia, a szatan, który mu go zazdrościł, podsuwa pokusę zrównania się z Bogiem i niezależności od Niego: „będziecie jak bogowie” (Rdz 3,4). I bunt się powtórzył: non serviam – nie będę służył! A skutki są nam znane.
 
Grzech więc jest to bunt i nieposłuszeństwo wobec Boga, a u chrześcijanina ten bunt jest powstaniem syna przeciw Ojcu, a nie tylko stworzenia przeciw Stwórcy. Grzech to dobrowolne przekroczenie Bożego przykazania, woli Bożej, czyli odwrócenie się od Boga swojego Stwórcy, do którego z natury człowiek jest zwrócony. Przez grzech następuje zerwanie więzi miłości z Bogiem. Jeżeli tak się pojmuje grzech, to zrozumie się słowa Ojca Jordana: „niech nic nie zasmuca twojego serca bardziej niż grzech” (DD I 11,5).
 
Warto tutaj powiedzieć i przypomnieć rozróżnienie grzechów. Najważniejsze rozróżnienie to grzechy ciężkie, inaczej śmiertelne i grzechy powszednie, czyli lekkie. Grzech ciężki nazywamy śmiertelnym, bo niszczy w nas życie Boże, powoduje śmierć duchową. Grzech lekki nazywamy też w języku polskim powszednim, co nie jest odpowiednie. Powszedni, znaczy bowiem codzienny, jak mówi się o chlebie powszednim, czyli codziennym zwykłym pokarmie. Po łacinie grzech lekki nazywa się „veniale” – to znaczy przebaczany, w przeciwieństwie do grzechu ciężkiego, który z natury jest niewybaczalny, a tylko z nieskończonego miłosierdzia Bożego jest nam odpuszczany. Ale nie lekceważy grzechu lekkiego, bo i on jest obrazą Bożą, tylko że lżejszą. Grzechy zarówno ciężkie jak i lekkie dzielimy na grzechy: przeciw Bogu, przeciw bliźniemu i przeciw sobie samemu.
 
Ze względu na sposób popełniania grzechy dzielą się na grzechy myśli, mowy, czynów i zaniedbania. Czasem ludzie sądzą, że jeśli nic złego nie zrobiłem to nie mam grzechu. Człowiek jednak grzeszy nie tylko uczynkiem. Mniej uwagi zwraca się na język, mowę, słowa, które godzą w Boga i ranią bliźniego. Ojciec Jordan tak mocno akcentował: „jeśli coś mówicie, dobrze się nad tym zastanówcie, żeby nie mówić bez konieczności, jeśli nie wymaga tego obowiązek, żeby przypadkiem nie popełnić grzechu i nie wyrządzić szkody”. największym wrogiem jest „zły język, który wszystko krytykuje”. Trzeba odrzucić zniesławienie, oszczerstwo, plotki, ponieważ, popełniając te grzechy „nie myśli się, jak wielkim złem jest to w oczach Bożych”.
 
Jeszcze mniej uwagi zwracamy na swoje wnętrze, na skryte tajniki serca, na wewnętrzną czystość wyobraźni, myśli i uczuć. A przecież jak mówił Zbawiciel: „Z serca pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, kradzieże, fałszywe świadectwa i wszystko co plami człowieka” (Mt 15,19).
 
Grzechy możemy też dzielić na cudze i własne. W potrójny sposób ktoś może stać się uczestnikiem cudzego grzechu: przez zgorszenie, namowę lub współudział. O tych pierwszych powiedział Pan Jezus: „Biada światu dla zgorszenia”, a do gorszycieli skierował straszne słowa: „Kto stał się powodem grzechu dla jednego z tych małych, temu było lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9,42).
 
Ojciec Jordan pisał w swoim dzienniku: „Trzeba dostrzegać nie tylko grzechy, ale także ich korzenie i wyrwać je” (DD I 29, 2). Dlatego zwróćmy jeszcze uwagę na źródła grzechu. Tymi źródłami są nasze wady. Św. Jan Apostoł mówi tu o „pożądliwości ciała, pożądliwości oczu i pysze tego życia” (por. 1 J 2,16). Główne źródła grzechów i upadków ludzkich – to albo pożądliwość ciała – zmysłowość, albo pożądliwość oczu – chciwość, albo wreszcie pycha.
 
Przede wszystkim trzeba unikać okazji do grzechu. „Jeśli na początku opowiadania – mówi pisarz Antoni Czechow – pojawi się strzelba zawieszona na ścianie, to wiadomo, że w pewnym momencie wystrzeli”. To pierwszy i ważny krok, aby nie grzeszyć. Takie okazje stwarzają nam okoliczności zewnętrzne: miejsca, przedmioty, materialne... ale też i osoby. Zobaczmy ile pokus zawiera oglądanie telewizji, przeglądanie internetu. Rzeczy, które mają służyć człowiekowi, zniewalają go. Jeżeli jestem świadom, że pewne programy prowadzą mnie do zła to z nich zrezygnuje. Chrystus mówi: „Jeżeli prawa twoja ręka jest powodem grzechu odetnij ją, jeżeli oko jest powodem grzechu wydłub je..” Jezusowi oto chodziło żebyśmy unikali okazji do grzechu.
 
Francuski myśliciel Hello powiedział kiedyś; „Diabłu udało się wmówić w ludzi, że cnota jest nudna, a grzech jest atrakcyjny. A przecież rozum, wiara i życie dowodzą, że jest on największym nieszczęściem”. 
 
Przecież to grzech był przyczyną, że Bóg człowiekowi powiedział „śmiercią umrzesz”. Grzech był powodem, że Bóg skazał człowieka na dożywotnią ciężką pracę. Najistotniejszym skutkiem grzechu jest utrata łaski Bożej, a co za tym idzie życia nadprzyrodzonego. Łaska uświęcająca to Boże życie w nas, nasze dziecięctwo Boże, dzięki któremu mamy prawo do nieba i nagrody wiecznej. Grzech odziera nas z tej łaski, odbiera nam godność dziecka Bożego, odbiera duszy blask, piękno, szczęście, odbiera radość życia. Jaki ogrom nieszczęść, bólu i cierpień płynie z przekroczenia prawa Bożego!
 
Tych kilka myśli nie wyczerpało tematu poświęconego grzechowi. Można powiedzieć, ze to zasygnalizowanie problemu. Ważne jednak jest, abyśmy potrafili powiedzieć za Ojcem Jordanem: „O Panie Jezu Chryste, mój Ukochany. Spraw, aby twoje słabe i chore dziecko, którego zbawienie tyle Cię kosztowało, (…) już za nic w świecie nie obrażało Cię żadnym grzechem ciężkim, ani nawet dobrowolnym grzechem lekkim (…). Proszę Cię o to pokornie przez Pięć Twoich Świętych Ran. Amen” ( DD I 108, 4).
 
Ks. Jacek Wawrzyniak SDS